INFORMACJE24.co.uk

Jesteś tutaj: Informacje24 4 Londyn Mówmy sami za siebie czy o podłożu protestu Polaków w Londynie

Mówmy sami za siebie czy o podłożu protestu Polaków w Londynie

24 lutego w Londynie odbył się protest Polaków przeciwko dyskryminacji i obwinianiu imigrantów znad Wisły o zasiłkowe grabieże. Jeśli jednak dobrze mu się przypatrzeć to okazuje się, że protest miał chyba większe znaczenie dla Polaków niż dla Brytyjczyków.

 Bezpośrednimi powodami zorganizowania manifestacji były słowa premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, który Polaków oskarża o zasiłkowy rozbój. Drugim nie mniej ważnym było  pobicie polskiego motocyklisty Damiana przez kilkunastu Anglików, którym nie podobało się to, że na swoim kasku miał polską flagę. 35-letni Polak został zwyzywany przez napastników, którzy kazali mu wracać do Polski.

Do protestu przeciwko dyskryminowaniu Polaków przez brytyjski rząd przyłączyli się także reprezentanci Rumunii, Węgier, których pewnie w równym stopniu, co nas, dotknęły słowa o imigrantach i ich pasożytniczemu trybowi funkcjonowania na Wyspach.

„Zebraliśmy się dzisiaj przed siedzibą premiera, który powinien reprezentować wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii. Czujemy się wykorzystywani przez polityków, którzy z nas chcą zrobić kozła ofiarnego” – powiedział w wywiadzie dla Informacji24 Jerzy Byczyński przewodniczący Stowarzyszenie Młodych Patriae Fidelis.

Nie wszystkim Polakom idea zorganizowania protestu się podobała. Część osób uważała, że organizacja takiej manifestacji to wbijanie klina między Polaków a Brytyjczyków. Ponieważ te wątpliwości wydały nam się ważne, więc zapytaliśmy Jerzego Byczyńskiego czy nie obawia się tego. „My nie robimy protestu przeciwko Brytyjczykom tylko przeciwko temu jak nas traktują brytyjscy politycy. Z Brytyjczykami więcej nas łączy niż dzieli. Łączy nas kultura, historia. Oczywiście można nie robić takich demonstracji i siedzieć z założonymi rękami, ale, do czego nas to doprowadzi?. Musimy bronić dobrego imienia Polski i Polaków, bo jeśli nie będziemy mówili sami o sobie, to ktoś inny zrobi to za nas. Mówmy sami za siebie.”

Jerzy Byczyński dodał także, że niezmiernie ważne jest, aby Polacy mieli reprezentację w wielu różnych organizacjach i stowarzyszeniach. „Potrzebujemy reprezentacji, aby móc walczyć o dobre imię Polski i aby Polacy nie byli traktowani jak chłopcy do bicia” zakończył swoją rozmowę z nami przewodniczący Patriae Fidelis.

W podobnym duchu wypowiedział się także Wiktor Moszczyński, prezes Stowarzyszenia Kombatantów Polskich. „Przede wszystkim gratuluje młodym osobom, które mają na tyle energii, aby takie pikiety organizować, aby zaznaczyć, że Polacy nie są przedmiotem jakiś rozgrywek politycznych, tylko, że sami są podmiotem mogącym mówić własnym głosem i mają prawo powiedzieć dość, kiedy się ich szkaluje i kiedy pisze się nieprawdę” – stwierdził Wiktor Moszczyński na pytanie jak ocenia manifestację naszych rodaków pod siedzibą premiera Wielkiej Brytanii.

„Myślę, że jest czas, aby brytyjscy politycy przypomnieli sobie, że Polacy mają głosy i mogą brać udział w wyborach. Jest około 400 tysięcy Polaków zarejestrowanych do głosowania. Do tej pory bardzo często Polacy nie głosowali, ale miejmy nadzieję, że akcję takie jak ta sprawią, że będą czuli się zobowiązani do tego, aby walczyć o swojej prawa i będą głosowali na te partie, które ich nie szkalują – kontynuował swoją wypowiedź prezes SPK.

„Chcielibyśmy, aby Brytyjczycy docenili to, co Polacy wnieśli do kultury i historii Wielkiej Brytanii, szczególnie oczywiście, jeśli chodzi o udział naszych rodaków w drugiej wojnie światowej, ale nie tylko. Przecież Polacy mają bardzo duży wkład w rozwój gospodarczy Wysp i chcielibyśmy, aby to było uszanowane” – stwierdził Wiktor Moszczyński.

 

„Ja myślę, że przede wszystkim muszą Polacy głosować. To jest pierwsza rzecz i najważniejsza. Druga rzecz to Polacy powinni kontaktować się z posłami. Powinniśmy tutaj mieć brytyjskich posłów, którzy stoją po naszej stronie i będą się wypowiadać, bo wtedy zwrócimy na siebie uwagę brytyjskich mediów i brytyjskich polityków.

„Utożsamiam się z celami organizatorów i uczestników tego protestu” – powiedział nam Mattew, który przyjechał na tę manifestację z odległego o prawie 120 mil Bristolu.

 „Mieszkam w Anglii już od 10 lat, najpierw w Londynie a teraz w Bristolu i jest mi bliski ten protest, ponieważ odczuwam, że Polacy są tutaj dyskryminowani i odbywa się to w różny sposób. Są ataki na Polaków, niekoniecznie fizycznie. Największą naszą bolączką jest to, że Polacy na emigracji nie są zorganizowani. Przez takie akcje pokazujemy politykom, że nie chcemy być przysłowiowymi chłopcami do bicia. To, co powiedział David Cameron to były dość niefortunne słowa, ale niestety padły z jego ust. Anglicy słysząc je utwierdzili się w przekonaniu, zabieramy im benefity, zabieramy im miejsca pracy, z czym się osobiście nie zgadzam i dlatego tu jestem”  

Wydaje się, że przyszłość tego, w jaki sposób Brytyjczycy i brytyjscy politycy będą nas traktowali leży w naszych rękach. W maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i do niektórych rad miasta. Zachęcamy wszystkich Polaków do pójścia na te wybory. Pojedynczy głos niewiele znaczy, ale 400 tysięcy głosów to całkiem spora rzesza ludzi i całkiem duża siła polityczna mogąca walczyć o swoje prawa.

Tak uwiecznił na zdjęciach protest nasz fotograf Wojciech Nowak



Mówmy sami za siebie czy o podłożu protestu Polaków w Londynie

 

24 lutego w Londynie odbył się protest Polaków przeciwko dyskryminacji i obwinianiu imigrantów znad Wisły o zasiłkowe grabieże. Jeśli jednak dobrze mu się przypatrzeć to okazuje się, że protest miał chyba większe znaczenie dla Polaków niż dla Brytyjczyków.

 

Bezpośrednimi powodami zorganizowania manifestacji były słowa premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, który Polaków oskarża o zasiłkowy rozbój. Drugim nie mniej ważnym było  pobicie polskiego motocyklisty Damiana przez kilkunastu Anglików, którym nie podobało się to, że na swoim kasku miał polską flagę. 35-letni Polak został zwyzywany przez napastników, którzy kazali mu wracać do Polski.

 

Do protestu przeciwko dyskryminowaniu Polaków przez brytyjski rząd przyłączyli się także reprezentanci Rumunii, Węgier, których pewnie w równym stopniu, co nas, dotknęły słowa o imigrantach i ich pasożytniczemu trybowi funkcjonowania na Wyspach.

 

„Zebraliśmy się dzisiaj przed siedzibą premiera, który powinien reprezentować wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii. Czujemy się wykorzystywani przez polityków, którzy z nas chcą zrobić kozła ofiarnego” – powiedział w wywiadzie dla Informacji24 Jerzy Byczyński przewodniczący Stowarzyszenie Młodych Partiae Fidelis.

 

Nie wszystkim Polakom idea zorganizowania protestu się podobała. Część osób uważała, że organizacja takiej manifestacji to wbijanie klina między Polaków a Brytyjczyków. Ponieważ te wątpliwości wydały nam się ważne, więc zapytaliśmy Jerzego Byczyńskiego czy nie obawia się tego. „My nie robimy protestu przeciwko Brytyjczykom tylko przeciwko temu jak nas traktują brytyjscy politycy. Z Brytyjczykami więcej nas łączy niż dzieli. Łączy nas kultura, historia. Oczywiście można nie robić takich demonstracji i siedzieć z założonymi rękami, ale, do czego nas to doprowadzi?. Musimy bronić dobrego imienia Polski i Polaków, bo jeśli nie będziemy mówili sami o sobie, to ktoś inny zrobi to za nas. Mówmy sami za siebie.”

 

Jerzy Byczyński dodał także, że niezmiernie ważne jest, aby Polacy mieli reprezentację w wielu różnych organizacjach i stowarzyszeniach. „Potrzebujemy reprezentacji, aby móc walczyć o dobre imię Polski i aby Polacy nie byli traktowani jak chłopcy do bicia” zakończył swoją rozmowę z nami przewodniczący Patriae Fidelis.

 

W podobnym duchu wypowiedział się także Wiktor Moszczyński, prezes Stowarzyszenia Kombatantów Polskich. „Przede wszystkim gratuluje młodym osobom, które mają na tyle energii, aby takie pikiety organizować, aby zaznaczyć, że Polacy nie są przedmiotem jakiś rozgrywek politycznych, tylko, że sami są podmiotem mogącym mówić własnym głosem i mają prawo powiedzieć dość, kiedy się ich szkaluje i kiedy pisze się nieprawdę” – stwierdził Wiktor Moszczyński na pytanie jak ocenia manifestację naszych rodaków pod siedzibą premiera Wielkiej Brytanii.

 

„Myślę, że jest czas, aby brytyjscy politycy przypomnieli sobie, że Polacy mają głosy i mogą brać udział w wyborach. Jest około 400 tysięcy Polaków zarejestrowanych do głosowania. Do tej pory bardzo często Polacy nie głosowali, ale miejmy nadzieję, że akcję takie jak ta sprawią, że będą czuli się zobowiązani do tego, aby walczyć o swojej prawa i będą głosowali na te partie, które ich nie szkalują – kontynuował swoją wypowiedź prezes SPK.

 

„Chcielibyśmy, aby Brytyjczycy docenili to, co Polacy wnieśli do kultury i historii Wielkiej Brytanii, szczególnie oczywiście, jeśli chodzi o udział naszych rodaków w drugiej wojnie światowej, ale nie tylko. Przecież Polacy mają bardzo duży wkład w rozwój gospodarczy Wysp i chcielibyśmy, aby to było uszanowane” – stwierdził Wiktor Moszczyński.

 

„Ja myślę, że przede wszystkim muszą Polacy głosować. To jest pierwsza rzecz i najważniejsza. Druga rzecz to Polacy powinni kontaktować się z posłami. Powinniśmy tutaj mieć brytyjskich posłów, którzy stoją po naszej stronie i będą się wypowiadać, bo wtedy zwrócimy na siebie uwagę brytyjskich mediów i brytyjskich polityków.

 

„Utożsamiam się z celami organizatorów i uczestników tego protestu” – powiedział nam Mattew, który przyjechał na tę manifestację z odległego o prawie 120 mil Bristolu.

 

 „Mieszkam w Anglii już od 10 lat, najpierw w Londynie a teraz w Bristolu i jest mi bliski ten protest, ponieważ odczuwam, że Polacy są tutaj dyskryminowani i odbywa się to w różny sposób. Są ataki na Polaków, niekoniecznie fizycznie. Największą naszą bolączką jest to, że Polacy na emigracji nie są zorganizowani. Przez takie akcje pokazujemy politykom, że nie chcemy być przysłowiowymi chłopcami do bicia. To, co powiedział David Cameron to były dość niefortunne słowa, ale niestety padły z jego ust. Anglicy słysząc je utwierdzili się w przekonaniu, zabieramy im benefity, zabieramy im miejsca pracy, z czym się osobiście nie zgadzam i dlatego tu jestem”  

 

Wydaje się, że przyszłość tego, w jaki sposób Brytyjczycy i brytyjscy politycy będą nas traktowali leży w naszych rękach. W maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i do niektórych rad miasta. Zachęcamy wszystkich Polaków do pójścia na te wybory. Pojedynczy głos niewiele znaczy, ale 400 tysięcy głosów to całkiem spora rzesza ludzi i całkiem duża siła polityczna mogąca walczyć o swoje prawa.

Aby dodawać komentarze musisz być zalogowany.

prb24.co.uk

  • tpob

TVP Polonia24

  • tvp

SPK WB

  • spk

Połącz się