Bitwa pod Wiedniem – recenzja filmu
Bitwa pod Wiedniem – jedna z najważniejszych bitew w dziejach Europy i powód dumy Polakówzostała zekranizowana przez Renzo Martinelleiego. Reżyser zrobił to tak nieudolnie, że trudno nawet zrozumieć o co mu chodziło.
Polacy, którzy chcieliby udać się na film w nadziei zobaczenia chwały polskiego rycerstwa i wojennego geniuszu Jana II Sobieskiego zawiodą się okrutnie i to aż dwukrotnie. Pierwszy raz kiedy udając się na film będą chcieli zobaczyć wspaniałe batalistyczne sceny. Drugi raz kiedy będą chcieli zobaczyć jak zagraniczny reżyser docenia wkład Polaków w tę bitwę.
Zamiast batalistycznych scen pojawiają się słabej jakości animacje komputerowe a zamiast opowieści o walce Polaków i działaniach polskiego króla mamy opowieść o włoskim zakonniku Marko z Aviano, który z polecenia papieża był głównym architektem antymuzułmańskiej koalicji. Aby jednak oddać sprawiedliwość trzeba powiedzieć, że grający tę postać Fahrid Murray Abraham, znany między innymi z kreacji Antonio Salieriegow filmie Amadeus, wywiązał się z zadania wspaniale.
Polscy aktorzy grający w tym filmie jakoś niespecjalnie się spisali. Piotr Adamczyk stworzył postać ukazującą cesarza jako niedorozwiniętego władcę i postać zupełnie jednowymiarową. Podobnie rzecz się ma z Alicją Bachledą Curuś. Odgrywana przez nią postać jest płaska jak kartka papieru. Szkoda rozpisywać się dalej o tym filmie. Tak samo jak szkoda na niego iść. Będąc przejazdem w Warszawie spędziłem dwie godziny oglądając gniota. Czy o to chodziło twórcom?
Moja ocena filmu: 1/10
Wasz Bartko