Donoszą na Polaków – to ich obywatelski obowiązek?!
W Holandii partia wspierająca rząd zbiera donosy na Polaków za cichym przyzwoleniem władz – poinformowała na swoich łamach "Gazeta Wyborcza".
W lutym w Holandii powstał portal zbierający anonimowe donosy na imigrantów z naszej części Europy. Jak pisze Jacek Pawlicki, "uznawani do niedawna za wzór tolerancji i politycznej poprawności Holendrzy zaczęli wpisywać w internecie, że jakiś Polak albo Rumun zabrał im pracę w szklarni, zakłócił ciszę po kilku piwach albo źle zaparkował". Za powstaniem i funkcjonowaniem portalu stoi Partia Wolności Geerta Wildersa.
Od portalu nie odciął się holenderski rząd, którego premier Mark Rutte stwierdził, że portal jest inicjatywą partyjną i póki nie łamie on holenderskiego prawa to może funkcjonować.
W Holandii toczy się dyskusja na temat rzekomego zalewu taniej siły roboczej z Polski. "Gazeta Wyborcza" pisze, że antyimigracyjna kampania rozkręciła się na dobre w 2010 roku. Prym wiedzie w niej Partia Wolności. W zeszłym roku jeden z holenderskich polityków nazwał polskich imigrantów "bandą analfabetów". Jak pisze "GW", kilka dni temu znany adwokat radził, aby kupić sobie pistolet do obrony przed "mobilnymi gangami z Europy Wschodniej".
Spirala wzajemnej niechęci Holendrów i Polaków się nakręca. Ci pierwsi czują się zagrożeni, ci drudzy - piętnowani. "W opinii części Holendrów Polacy źle parkują, imprezują, nie mówią po niderlandzku i zabierają pracę miejscowym" - opisuje Jacek Pawlicki.
Dochodzi do incydentów. W Noordwijk spłonęły dwa samochody z polskimi numerami. Polonijny portal został zaatakowany przez hakerów.
Radio RMF kiedy dowiedziało się o całej akcji prowadzonej przez holenderski portal stworzyło plakat z przekreślonym tulipanem i hasłem „Tulipan to lipa”. W ankiecie przeprowadzonej wśród słuchaczy radia najwięcej osób uznało, że najlepszą polską odpowiedzią na pomysły Wildersa i brak reakcji ze strony holenderskiego premiera, będzie bojkot niderlandzkich produktów. Od tulipana począwszy.