Pomysł ten gorąco popiera Christopher Wylie., który ujawnił fakt przejęcia przez firmę Cambridge Analytica danych 84 mln internautów rzekomo wykorzystanych później do manipulacji wyborczych w wielu krajach. Około miliona danych powiązanych było z Brytyjczykami. Dane te miały posłużyć w kampanii organizacji Leave.EU. Z informacji podanych przez współtwórcę instytucji, Arrona Banksa wynika, że firma została zatrudniona przez Leave.EU w październiku 2015 roku. W listopadzie na oficjalnej stronie instytucji pojawiła się informacja, że Cambridge Analytica 'będzie odpowiedzialna za mapowanie elektoratu i wspomaganie zaangażowania głosujących'. Jednak po referendum Banks stwierdził, że współpraca z firmą nie przyniosła żadnych korzyści, a instytucja nie otrzymała żadnych danych'. Śledztwo w tej sprawie nadal trwa, jednak na każdym jego etapie pojawiają się nowe fakty, które często stoją w sprzeczności z poprzednimi ustaleniami.
W związku z tym skandalem, pojawiły się wątpliwości, czy wyniki czerwcowego referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty powinny zostać uznane za wiążące. Zapytanie w tej sprawie do Electoral Commission,wystosowała między innymi eurodeputowana Molly Scott Cato. Jej zdaniem jeśli okazałoby się, że referendum przeprowadzono z zastosowaniem „wątpliwych” lub wręcz nielegalnych metod to bardzo zasadne staje się pytanie o legalność głosowania nad wyjściem z Unii.
Część zwolenników wyjścia z Unii uważa jednak, że środowiska nie mogące pogodzić się z decyzją wyborców szukają wszelkich sposobów aby podważyć wyniki czerwcowego głosowania.
